Europejskie rolnictwo stoi przed sporymi zmianami, które wprowadzi nowe prawo. Będą one przyczyną przyspieszenia technologicznej przemiany, jednocześnie stanowiąc nie tylko o rozwoju, lecz też o sporych oszczędnościach rolników.
Europejski Zielony Ład – co to jest?
Komisja Europejska w najbliższych latach planuje konsekwentnie wdrażać Europejski Zielony Ład, czyli nowe zasady dotyczące prowadzenia działalności rolniczej. Jego głównym celem jest bardziej efektywne wykorzystanie zasobów dzięki przejściu na czystą gospodarkę, przeciwdziałanie utracie różnorodności biologicznej i zmniejszenie poziomu zanieczyszczeń. Tym samym do 2050 r. UE chce stać się kontynentem neutralnym dla klimatu.
Osiągnięcie tego celu będzie wymagało działań we wszystkich sektorach naszej gospodarki, takich jak m. in.: inwestycje w technologie przyjazne dla środowiska, wspieranie innowacji, wprowadzanie czystszych, tańszych i zdrowszych form transportu prywatnego i publicznego, obniżenie emisyjności sektora energii i wielu innych. Jednym z istotnych obszarów jest rolnictwo. W zeszłym roku Komisja Europejska zaprezentowała dwie strategie: „Od pola do stołu” i „Na rzecz bioróżnorodności”, będące ważną składową Nowego Zielonego Ładu.
– Kładą one nacisk na nową i lepszą równowagę między przyrodą, systemami żywnościowymi, a różnorodnością biologiczną. W praktyce dla rolników oznacza to potrzebę zmniejszenia stosowanych pestycydów chemicznych i związanych z nimi zagrożeń o 50 proc. do 2030 r. oraz ograniczenie stosowanie nawozów o co najmniej 20 proc. – mówi dr Łukasz Sobiech z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Technologia kluczem Zielonego Ładu
Ważnym wsparciem w realizacji nowych strategii we wszystkich obszarach będzie bez wątpienia nowoczesna technologia w maszynach rolniczych.
– Przed rolnikami bardzo odpowiedzialne zadanie, potrzeba odpowiedzi na pytanie, jak produkować równie efektywnie przy tych ograniczeniach. Kluczem zatem będzie precyzja wykonania zabiegu. Według prognoz z rynku, będziemy musieli drastycznie zmienić strategię i zastosować dany środek na chorobę w idealnym momencie i z największą precyzją. Na wdrożenie tej strategii jest kilka lat, ale warto do zmian zacząć przygotowywać się już teraz, zwłaszcza, że spodziewamy się, że jednym z założeń Zielonego Ładu ma być obowiązek prowadzenia szczegółowej dokumentacji wykonywanych zabiegów – dodaje dr Łukasz Sobiech.
Precyzyjna aplikacja – jak to zrobić?
Nowoczesne maszyny, z których coraz chętniej korzystają rolnicy wyposażone są w rozwiązania, które pozwalają aplikować środki w sposób bardziej świadomy i kontrolowany. Jak podkreślają specjaliści już teraz nowoczesne maszyny w oparciu o dane z GPS-u można prowadzić z dokładnością do 15 cm przy użyciu darmowego syganłu korekcyjnego SF1, a przy korzystaniu z z syganłu RTK osiągamy dokłądność na poziomie 2,5 cm. Automatyczne prowadzenie to klucz dla efektywnej kontroli poruszania się belki, a co za tym idzie wydatkowania środków.
– Wiele gospodarstw już teraz stosuje szereg rozwiązań cyfrowych, zauważamy spore zainteresowanie ze strony rolników z większych gospodarstw, natomiast zmiana regulacji prawnych zobliguje również osoby prowadzące rodzinne gospodarstwa do precyzyjnego planowania zabiegów – mówi Karol Zgierski, specjalista ds. rolnictwa precyzyjnego i opryskiwaczy w John Deere Polska.
Kontrola nad każdą kroplą
Dotychczas wielu rolników w trakcie wydatkowania środków ochrony roślin, działało opierając się na intuicji, a ta jak wiadomo może być zawodna.
– Wyobraźmy sobie, że spośród kropel wydostających się z opryskiwacza tylko połowa trafia na rośliny, a spośród drugiej połowy w efekcie parowania i innych procesów, zaledwie 10 proc. trafi do rośliny i tylko 2 proc. wywoła pożądany efekt. To oznacza, że aplikacja musi być maksymalnie precyzyjna. Dlatego też w ciągu kilkunastu lat rynek czeka rewolucja i by być skutecznym praktycznie tylko punktowo będzie można stosować środki, czyli jeśli dotychczas na 20 ha buraków stosowaliśmy 20 l danego środka, teraz wystarczający może być litr – dodaje Karol Zgierski.
Korzystanie ze starszych maszyn niestety obarczone jest wieloma błędami, które stopniowo rozwiązują nowoczesne maszyny.
Po pierwsze, przy skręcie belki osiągają różną prędkość po wewnętrznej i zewnętrznej stronie, co powoduje, że przy równomiernym wydatkowaniu cieczy, w jednym miejscu oprysk jest bardziej obfity niż w innym.
W opryskiwaczu samojezdnym John Deere, sekcje belki można włączać i wyłączać automatycznie, a nawet sterować pojedynczymi dyszami. Ochrona upraw staje się coraz bardziej selektywna i ukierunkowana, a dzięki technologii dysz pulsujących o wysokiej częstotliwości ExactApply mamy możliwość kontroli mocy dawki i wielkości kropli. Oznacza to również, że przy różnych prędkościach można osiągnąć tę samą dawkę. Co więcej, jeśli nie utrzymujemy wydatku, ciśnienia, operator otrzymuje taki komunikat i jest zobligowany do fizycznego sprawdzenia, czy nie doszło do awarii.
Po drugie, nierówności terenu mogą powodować nierównomierny oprysk z różnych wysokości. – Z pomocą przychodzi nam technologia stosowana w opryskiwaczach John Deere, która utrzymuje belki na określonym poziomie, najczęściej jest to 50 cm, ale ta wartość może być umowna z uwagi na różne warunki – przykładowo latem nad nagrzaną pszenicą może utrzymywać się wyższa temperatura, przez co ciecz może wyparować. Czujniki systemu Terrain Command Pro powodują, że belka porusza się w sposób równoległy stały – ani zbyt nisko, ani zbyt wysoko, a czułość może wynieść tu zaledwie 1,25 cm – uzupełnia Karol Zgierski.
W przypadku poruszania się opryskiwacza na różnorodnym terenie przydatnym rozwiązaniem jest też możliwość hydraulicznej regulacji rozstawu kół w ciągu zaledwie 1-2 minuty.
Po trzecie, mieszanie cieczy może być problematyczne w opryskiwaczach starszego typu z uwagi np. na wytrącanie się osadu.
– Wielu rolników chcąc zaoszczędzić czas, stosuje różne mieszanki. Jest to ważne z uwagi na wykorzystanie okna pogodowego i obiektywnie najlepszych warunków do oprysku, czyli temperatury 17-18 stopni oraz wysokiej wilgotności. Osad pozostały na ściankach zbiornika może sprawić, że zabieg będzie nieskuteczny, zniszczy plantację lub może zapchać dysze opryskiwacza – tłumaczy dr Łukasz Sobiech.
W opryskiwaczu samojezdnym John Deere wdrożono system Aktywnej Pauzy, gdzie czysta woda w rozwadniaczu pozwala regularnie wypłukiwać pozostałości w zbiorniku, dodatkowo wykonanym z takich materiałów i kształcie, by łatwo się czyścił, zapobiegając wytrącaniu się środków. Napełnienie opryskiwacza odbywa się w tempie 1 200 l / min., zatem po 4-5 min. zbiornik jest pełen.
Po czwarte, prędkość jazdy ma kluczowe znaczenie, by w 100 proc. wykorzystać okno pogodowe, szczególnie w przypadku pracy na większym areale.
Koleiny, wzniesienia, gęstość gleby, ale też sytuacje awaryjne, jak wybiegnięcie zwierzyny mogą zaburzać oprysk w momencie, gdy każda minuta jest cenna.
Utrzymanie wielkości kropli i jednocześnie kompensowanie po całej szerokości belki sprawia, że mimo tempa 1 000 l / min., prędkości jazdy mogą być większe, na poziomie 20-25 km/h, a w przypadku zastosowania belki karbonowej, nawet 30 km/h. To z kolei zwiększa efektywność.
Po piąte, oprysk punktowy w opryskiwaczach starszego typu jest niemożliwy, tymczasem technologia See & Spray, na razie dostępna w USA, w najbliższych latach powinna trafić do Polski. Nowa technologia najpierw monitoruje powierzchnię pola, a następnie ogranicza aplikację środka do miejsca, gdzie faktycznie jest taka potrzeba.
Polscy rolnicy już korzystają z podobnego rozwiązania w postaci tworzonych Map Zasobności Pól.
Realizację zaczyna się od pobrania próbek gleby z różnych rejonów pola dzięki pojazdom wyposażonym w technologię rolnictwa precyzyjnego. To z kolei pozwala stworzyć nie tylko mapy gospodarstw, ale też mapy zawartości składników pokarmowych. Przykładowo na fragmencie pola o obszarze 3-3,5 ha optymalna liczba nakłuć w ziemi to 20, a wielkość pobranej próby 350-400 g. Szczegółowe dane stają się punktem wyjścia do zdiagnozowania, jakie są potrzeby gleby i stworzenia precyzyjnych planów nawozowych.
Zielony Ład podnosi europejskim rolnikom poprzeczkę po stronie technologii. – Powinniśmy potraktować to jako szansę, możliwość by pokazać w Unii nasze rolnictwo jako innowacyjne, a produkty jako zdrowe, produkowane według wszelkich aktualnych wymogów prawa. Otwartość na innowacje, wykorzystanie maszyn wyposażonych w nowoczesne technologie ma na to spory wpływ – podsumowuje dr Łukasz Sobiech.
Źródło: John Deere